Dlaczego?

Ciągły ból. Jest i nie znika. Dzisiaj jest ten najgorszy, najstraszniejszy, nie do wytrzymania… Boli tak mocno, że nie chcę istnieć. Boli tak, że dałabym wszystko, no prawie wszystko, żeby się go pozbyć.

Ból ogarnia punkt spustowy nad lewą brwią, lewą część nosa i policzek przy nim, zęby, a wręcz kawałek lewej szczęki, miejsce za lewym uchem, lewe oko, czubek głowy… Ból jest stały.

Moja lewa ręka traci czucie. To samo dzieje się z nogą.

Otumaniona lekami piszę tego bloga i usilnie proszę czas, żeby było już jutro, pojutrze, żeby była już przyszłość, bo wtedy będzie bolało mniej. Gdybym miała wehikuł czasu… Od dawna nie przeżyłam dnia, w którym by mnie nic nie bolało, ale chcę, żeby bolało mniej. Chociaż trochę mniej…

Wyję. Bezgłośnie krzyczę w przestrzeń, bo ból jest nie do wytrzymania.

Pomocy! – powtarzam – Dlaczego?!

p.s. Odezwali się z Berlina. Nie mogą otworzyć moich badań. Wszystko się przedłuża, nieznośnie ciągnie… I chociaż nie wierzę, by coś się zmieniło po wycieczce na zachód, chcę to sprawdzić. Wygląda na to, że trzeba napisać instrukcję uruchamiania płyty…