Walka o sen.

O dziewiątej trzydzieści, po trzech i pól godzinie snu, obudziłam się znowu. Nie mogłam spać, chociaż byłam zmęczona. Poczułam, że boli mnie lewe oko, piątka i szóstka po lewej stronie… Z tyłu głowy, za uchem, czułam pojedyncze, małe wyładowania i… znany mi doskonale czubek głowy. Wszystko jakby w mini skali. Nie tak jak kiedyś, ale to był ten sam ból. Mały piorun neuralgii.
Przyszedł do mnie Zbyszek. Łzy zaczęły mi cieknąć po policzkach. Powiedziałam mu co się dzieje.
– Może to tylko zmęczenie i brak snu – pocieszał mnie.
– Tak. Na pewno tak. – odpowiedziałam przez łzy a strach z powrotem zagnieździł się w mojej duszy.

Sterydy przejęły kontrolę nade mną. Po trzech godzinach snu, nad ranem, byłam nieprzytomna ze zmęczenia i nie mogłam zasnąć. Miałam spać ze względu na gojenie się ran i nie mogłam. Chciałam, ale mózg pracował z niezwykłą trzeźwością. Męczyłam się okropnie.

Tak minął cały dzień.
Byłam nadal tak samo głucha. Nie spałam. Czułam punkty bólowe i małe strzały neuralgii.
O pierwszej w nocy próbowałam zasnąć na siłę. Udało się. Około trzeciej trzydzieści nad ranem. Musiałam wstać po szóstej, ponieważ w Kajetanach miałam się stawić po ósmej rano. Koszmar.