Oprócz codziennych inhalacji w Kajetanach, odwiedziłam dzisiaj profesora M. Zarezerwowałam wizytę w prywatnej przychodni, żebyśmy mieli czas. Żebym mogła zadać wszystkie pytania, na które na razie, nie znam odpowiedzi…
– Dzień dobry – powiedziałam wchodząc do gabinetu – przyszłam jednak. Chciałąbym porozmawiać.
– Dzień dobry – odparł lekarz. Poznał mnie od razu i myślę, że nie był pewien czy nie zacznę oskarżać go o błąd w sztuce, utratę zdrowia, etc. Przynajmniej na to wskazywała jego mina.
– Przyszłam, bo mam pytania… – zawiesiłam na chwilę głos – W Kajetanach nie nacinali mi w końcu błony bębenkowej. Postanowili się jeszcze z tym wstrzymać. Na razie mam inhalacje – zaczęłam opowiadać powoli, wyjmując przy okazji wyniki badań słuchu. Neurochirurg zaczął oglądać je wszystkie a ja tłumaczyłam, który wykres odpowiada za trwałe a który za tymczasowe uszkodzenie.
– Utrata słuchu to komplikacja – powiedział w końcu – Rzadkie powikłanie.
– Rzadka choroba, rzadkie powikłanie… Chciałabym żeby coś wreszcie było zwyczajne… – podsumowałam.
Profesor M. uśmiechnął się tylko niewyraźnie. Myślę, że też wolałby, żeby wszystko było standardowe. Widziałam, że jest niepewny, że poczuwa się do odpowiedzialności.
– Niech Pani przyjdzie za kilka tygodni, na kontrolę, do Instytutu. Jak już coś będzie wiadomo. Chcę wiedzieć co się dzieje.
– Dobrze. Rozumiem, że ma przyjść w środę, kiedy Pan operuje…? Rano? – spytałam.
– W środę, ale koło dwunastej, trzynastej… Wtedy mam przerwę.
– Panie Doktorze, w takim razie mam jeszcze pytanie… Czy bóle, których nie czułam a które teraz odczuwam, to coś normalnego? Czy mam się bać?
– Do czterech tygodni mogą się utrzymywać. Później powinny zniknąć. A gdzie Panią boli?
– Z tyłu, za uchem – zaczęłam mówić.
– Tak może być. To boli miejsce po kraniotomii. To na pewno przejdzie. Ale na ten ból potrzebny jest czas, dłuższy czas.
– Boli mnie też w miejscach neuralgicznych, tam gdzie kiedyś – kontynuowałam.
– Czy były strzały? – zapytał.
– Nie. Strzałów jeszcze nie było.
– To dobry znak.
– Ale boli oko, nos… To od ucha? Czy zły znak?
– Nie wiem, ale jeśli nie było nagłych uderzeń, trzeba czekać i ufać, że te bóle miną. Tak bywa. Wszystko się okaże za kilka tygodni. Proszę zwrócić uwagę lekarzom z Kajetan, że ciśnienie podawane w trakcie inhalacji, może spowodować odwrotny efekt w neuralgii. Niech się zastanowią czy jest to konieczne? Czy nie wystarczy sama inhalacja…?
– Powiem, na pewno… Też nie jestem przekonana do bezpieczeństwa tych zabiegów… Mogę być głucha, ale… Chciałabym tylko żeby nie bolało – wyrzuciłam z siebie.
Tak było. Właściwie od samego początku pogodziłam się, że będę gorzej słyszeć i to nie było straszne. Strach ogarniał mnie na samą myśl o bólu, o tym, że operacja nie przyniesie efektu.
– Szszsz… Bkjhdsfgfbvhc – nie zrozumiałam odpowiedzi lekarza, bo mówił zbyt cicho, dodatkowo zasłaniając sobie ręką usta.
– Nic nie rozumiem – spojrzałam na niego z przepraszającym uśmiechem.
– Oddzieliłem tętnicę od nerwu. Na uspokojenie tego wszystkiego potrzebujemy kilku tygodni – ryknął tym razem, jak do głuchej staruszki.
Tętnica to dobra informacja. Przeczytałam niedawno, że statystycznie lepszy efekt w mikrodekompresji przynosi rozdzielenie nerwu od tętnicy niż od żyły. To była dobra wiadomość.
– W razie komplikacji, wątpliwości… Mogę zadzwonić do Pana pod prywatny numer komórkowy? – spytałam.
– Oczywiście! – padła odpowiedź.
– Czyli widzimy się za kilka tygodni? – podsumowałam – Przyjadę na Sobieskiego.
– Tak.
Wstaliśmy obydwoje. Podałam mu rękę „na-do-widzenia”, uśmiechnęłam się i wyszłam.
Rozmowa nie wyjaśniła niczego, ale było to dobre spotkanie. Przypomniałam o sobie, o swoim problemie, o powikłaniach. Miałam możliwość dzwonienia i ustaloną wizytę kontrolną. To dobrze.
Zbyszek zamówił taksówkę. Pojechaliśmy z powrotem do domu.
Wieczorem leżałam w łóżku i miałam olbrzymie bóle czaszki i zatok.
Chciałam, żeby to wszystko się wreszcie skończyło.
Marzyłam, żeby nastąpił szczęśliwy happy end po siedmiu latach cierpień.