Będzie dobrze…

Przez kilka ostatnich dni nie czułam potrzeby pisania. Ale dzisiaj rano pomyślałam, że mam coś do powiedzenia. Chciałam napisać o tym, że niepowodzenie związane z operacją rozbiło mnie zupełnie. Widzę to dopiero dzisiaj. Jak mawiają mądrzy ludzie „lepiej późno niż wcale”… Ostatnie wpisy to pasmo smutku, żalu i narzekań. A przecież.. Jest szansa. Dzieją się wokół mnie dobre rzeczy. Mam kochającego Zbyszka, rodziców, brata, rodzinę, mam przyjaciół i znajomych. Większość z tych osób pojawia się, kiedy ich potrzebuję.

Dwa miesiące zajęło mi podnoszenie się z tego stanu.

Choć uważam, że miałam do tego prawo, bo powód był ważny, to postanowiłam skończyć z narzekaniem 😉
W jakimś stopniu skłoniły mnie do tego komentarze na blogu. Oczywiście to tylko jeden powód mojego wewnętrznego rozliczania ostatnich tygodni. Jednak nim dłużej wgłębiam się w to wszystko…, tym bardziej widzę, że większość osób wyłapuje tylko to, co skrytykowałam. Nie widzę komentarzy i pochwał na temat dobrego neurochirurga, jakim jest profesor M., nie widzę pochwał na temat profesjonalizmu ośrodka w Kajetanach, nie znalazłam opinii na temat fachowej opieki pielęgniarek z OIOM-u, tylko opinie o dwóch osobach z pierwszego dnia mojego pobytu… Pisałam o wspaniałym stomatologu, o dobrej Pani neurolog, o miejscach i ludziach, którzy mi pomogli. Ale w opinii ogółu pozostały tylko słowa o porażkach systemu opieki zdrowotnej w Polsce. Zastanowił mnie ten fakt. Dlaczego tak się dzieje?

Chciałam opowiedzieć o tej, mojej wędrówce do zdrowia, po to, żeby osoby z podobnym problemem, znalazły w tej historii wsparcie, może inne, nieznane sobie metody leczenia. Tymczasem większość ludzi skupia się na krytyce i zaleca mi poszukiwanie dobrych środków farmaceutycznych na ból.  Więc odpowiem raz jeszcze, że dzisiaj, teraz, w tym okresie mojego życia, nie szukam medykamentów. Spróbowałam. Nie wyszło. Trudno. Przestałam wierzyć w tę drogę leczenia. Może za jakiś czas będę myśleć inaczej. Tego nie wiem. I nie odrzucam tej myśli.

Wierzę, że znajdę pomoc dla siebie. Że jest jakaś droga leczenia. Na razie postawiłam na neurochirurgię. Choć dzisiaj doskwiera mi ból zębów, tym razem trójki i czwórki a z oka lecą łzy i czuję mrowienie w nosie i policzku. Będzie dobrze. Muszę i chcę tak myśleć. Więc powtórzę raz jeszcze…
Będzie dobrze 😉

 

Postscriptum.
Dzisiaj miało być pozytywnie, ale niestety… Jak widać równowaga w przyrodzie musi być zachowana. Do tej pory, na szczęście, spotkałam się z małym hejtem na swój temat, ale i mnie to, jak widać, nie omija.
Na koniec odpowiem więc anonimowemu czytelnikowi, który skrytykował opinie i diagnozy lekarzy, którzy podejmują ponoć decyzje ze względu na pieniądze z NFZ-u. Ponadto skrytykował mnie za pisanie tego bloga, mój trudny charakter i wybory. Poddał w wątpliwość czy w ogóle choruję na neuralgię nerwu trójdzielnego (byłoby super, gdyby tak było!!!), bo ponoć po lekturze, „diagnoza nasuwa się sama…
Słów tego typu przeczytałam dzisiaj od Pana sporo i doszłam do wniosku, że nie chcę tego wszystkiego na swoim blogu. Może zastanowiłabym się nad pozostawieniem Pana komentarzy, gdyby wypowiadając te opinie, podpisał Pan się swoim imieniem i nazwiskiem, tak jak to robię ja, narażając się na krytykę z Pana strony.