Udało nam się wyjechać. Na pełne pięć dni i pięć nocy! + dwa dni spędziliśmy w samochodzie.
To był magiczny czas. Bardzo go potrzebowaliśmy. Tak naprawdę potrzebujemy nadal… Bo te kilka dni minęło zbyt szybko… Jednak cieszę się nawet z tego.
Kaszuby. Woda. Las. Wino. Wędrówki. Trochę słońca. Trochę deszczu. I nadmiar komarów 😉
Ale było cudownie. Odzyskaliśmy więź i porozumienie między sobą. Odzyskaliśmy poczucie i wiedzę dlaczego jesteśmy razem.
W tym czasie bolała mnie głowa, ale był to ból, z którym przy pomocy trammalu i dużej ilości snu, umiałam sobie poradzić. To niesamowite uczucie, kiedy można, prawie, zapanować nad bólem.