Przebudzenie.

Siedzę na plaży. Przede mną rozciąga się tafla wody. Przyglądam się delikatnym, morskim falom. Dotykam miękkiego, złotego piasku iskrzącego się w promieniach słońca. Odwracam głowę i patrzę na Zbyszka leżącego koło mnie, zanurzonego w swoich myślach. Uśmiecham się do niego i kładę obok. Zamykam oczy. Jest mi tak dobrze…

Nagle słyszę jakiś dziwny dźwięk. Otwieram oczy…
Jest ciemno i jestem w domu, w łóżku. To był tylko piękny sen…

Aaaaa!!! – krzyczę z bólu.

Jest 3:40 w nocy. Ból rozsadza mi czaszkę. Robi mi się słabo. Nie mogę ruszyć ręką, która potwornie boli. Pali mnie twarz. Chciałabym wyrwać sobie wszystkie zęby. Rozedrzeć skórę i wyrwać pół mózgu.

Ból, ból, ból…

Wyczołguję się z łóżka. Na czworakach pełznę do biurka. Tam jest tabletka przeciwbólowa. Sięgam po niego i połykam. Nie mam siły wrócić do łóżka. Zostaję na podłodze. Chociaż jest mi zimno, nie mam siły wrócić. Leżę zwinięta w kłębek na podłodze i czekam…