Próby… diagnozy…

Byłam na kolejnej wizycie, u kolejnego ordynatora kliniki neurologii, innego, równie znanego szpitala w Warszawie. Do tego lekarza trafiłam z polecenia.

Rozmowa z nim trwała trzy, może cztery minuty… Nie obejrzał nawet wyników rezonansu. Pokiwał nade mną tylko głową i powiedział:

– Proszę łykać tabletki dotąd, aż dojdzie Pani do naprawdę dużych dawek. To powinno pomóc. Jeśli nie pomoże… – zawiesił głos – proszę przyjść. Wykonamy blokadę. Nic więcej zrobić nie można.

– Kolejny niedouczony, ale utytułowany lekarz – podsumowałam w myślach przebytą właśnie wizytę.