Życie toczyło się dalej. W poszukiwaniach pomocy wspierali mnie nadal najbliżsi ludzie. Ponieważ schudłam 10 kilogramów w ostatnich dwóch latach, czułam się ciągle zmęczona. Wynikało to z tego, że kiedy bolały mnie zęby, głowa, nie jadłam. Nie mogłam gryźć, ciepłe i zimne potrawy “bolały”. Żeby przebadać cały swój organizm, trafiłam do internisty, pracującego na oddziale chorób wewnętrznych i transplantologii, w szpitalu, w Warszawie. Okazał się mądrym człowiekiem. – Taki trochę doktor House w naszej, rodzimej służbie zdrowia – pomyślałam o nim.
Badał mnie dość dokładnie, zwracał uwagę na cały mój organizm, nie tylko na sprawy neurologiczne. Zadawał pytania jakich do tej pory nikt mi jeszcze nie postawił…
– Ile schudłaś w ostatnim czasie? – usłyszałam bezpośrednie pytanie. Zwracał się do mnie per „ty” i w jego ustach nie brzmiało to niekulturalnie.
– Około 10 kilogramów przez ostatnie dwa lata. – odpowiedziałam – Przez ostatni rok wydaje mi się, że więcej… Nie mogę gryźć. Boli mnie, gdy dotykam gorących lub zimnych potraw. Jem prawą stroną szczęki, ale to też nie zawsze pomaga… Czasami ból jest tak ogromny, że nie czuję głodu, tylko strach przed wystąpieniem ataku… – dodaję.
– Otwórz usta jak najszerzej, wyszczerz zęby – poprosił lekarz.
– Nie! – zaoponowałam – Tego nie zrobię.
– Dlaczego?
– Bo najprawdopodobniej będzie potwornie bolało… Nie mogę.
– Czy ktoś Ci mówił, że to, co teraz mówisz właściwie daje nam odpowiedź… Diagnozę dotyczącą Twojej choroby. Wiesz o tym? – spytał lekarz.
– Nie… naprawdę? – zdziwiłam się – Żaden neurolog nigdy mnie o to nie spytał…
– Jeśli pacjent nie może otworzyć szeroko buzi, nie może pokazać zębów, zaczyna mówić nie otwierając ust, to znaczy, że ma neuralgię, u której podstaw leży konflikt naczyniowo-nerwowy. To prosty test. Każdy powinien o tym wiedzieć – dodał.
Ten moment był właściwie podsumowaniem tych wszystkich lat, spędzonych w różnych gabinetach neurologów i neurochirurgów… Jedno proste pytanie. Jedna odpowiedź. I wszystko było dla niego jasne. Zaznaczam dobitnie, że był to internista, nie neurolog czy neurochirurg. Dlaczego nigdy wcześniej… Ech!
W jednej sprawie nie miał racji. Nie każdy lekarz ma wystarczającą wiedzę. Większość polskich lekarzy ma bardzo ograniczone informacje na temat neuralgii nerwu trójdzielnego. Najczęściej nie zdają sobie sprawy z tego, czym jest ta choroba, jak można ją diagnozować.
W gabinecie doktora “House’a” spędziłam około czterdziestu minut. Po wyjściu czułam się jak po trudnym egzaminie. Zostałam zaopatrzona w namiary na „dobrego” neurologa i „dobrego” neurochirurga. Miałam się z nimi skonsultować i pod koniec sierpnia pojawić w szpitalu, na jednodniowy pobyt, podczas którego mieli mnie zbadać „od góry do dołu”. Po to żeby wykluczyć inne problemy zdrowotne, poza głową. Żebym była przygotowana do ewentualnej operacji głowy.
Wyszłam stamtąd z nową energią. Wiarą, że istnieją jeszcze lekarze, którzy mają wiedzę i chcą pomóc. Dostałam konkretne wskazówki odnośnie diagnostyki. Wstąpiła we mnie nadzieja.
– Może wreszcie ktoś mi pomoże…? – myślałam optymistycznie.