Diagnoza numer 1

Wedle zaleceń internisty ze szpitala, umówiłam się na dwie wizyty. Do neurologa i neurochirurga. Zabrałam Zbyszka ze sobą, w ramach „wsparcia duchowego”.

Pojechaliśmy na pierwszą, umówioną wizytę. Był piękny, słoneczny dzień. Naszym celem była prywatna przychodnia, pod Warszawą, gdzie przyjmował między innymi, znany w całej Polsce neurochirurg, doktor G.. W poczekalni czekał mały tłum pacjentów. Siedliśmy przed telewizorem. Starałam się skupić uwagę na filmie. Puszczali amerykańską komedię dla dzieci. Po półtoragodzinnym oczekiwaniu weszłam do małego gabinetu. Przy biurku siedział lekarz w średnim wieku.

– Z jakim problemem przychodzi Pani do mnie? – zadał pytanie.

– Mam podejrzenie neuralgii nerwu trójdzielnego. Do Pana przysłał mnie znany Panu doktor – odparłam – Mam ciągłe bóle głowy, raz krótkie, innym razem kilkudniowe. Diagnoza nie jest pewna. Mogę pokazać rezonans, który został wykonany rok temu.

– Proszę dać mi płytę i opowiedzieć o bólu… Jak wygląda, gdzie boli? – zapytał lekarz. W trakcie rozmowy włożył płytę z moim ostatnim MRI do komputera i spoglądał na pojawiające się obrazki. Po dwóch minutach stwierdził:

– Przyczyną bólu jest konflikt naczyniowo-nerwowy. Widać to bardzo dokładnie. Nie ma się nad czym zastanawiać. Pani głowa nadaje się do operacji.

– Ale… – zaoponowałam – Nie wszyscy byli pewni czy istnieje ten konflikt w moim mózgu. Podobno obrazy nie są jednoznaczne? – dodałam.

– Rezonans opisywał najlepszy radiolog jakiego znam, doktor J., to nazwisko wiele mówi… Wyraźnie napisał o istnieniu konfliktu. – odparł zdegustowany moimi wątpliwościami – Jeśli Pani chce, możemy umówić się tak… Pójdzie Pani do niego jeszcze raz i przekaże tę wiadomość ode mnie. – kontynuował neurochirurg, w trakcie pisząc coś zamaszyście na kartce wyciągniętej z drukarki – Pokaże mu Pani to, co napisałem. Jeśli potwierdzi swoją diagnozę, możemy umówić się na operację. – podsumował, podając mi równocześnie zwitek papieru.

Szybko spojrzałam na leżącą przede mną kartkę „Czy jest Pan pewien, że zdiagnozował konflikt naczyniowo-nerwowy?” Do tego podpis, pieczątka i numer telefonu.

– Proszę wrócić do mnie z odpowiedzią. Chociaż ja jestem pewny tego, co widzę na zdjęciach Pani mózgu, ale… – kontynuował – Jeśli potrzebuje Pani potwierdzenia, proszę odbyć wizytę u radiologa. Wtedy porozmawiamy o operacji. Musi zdawać sobie Pani sprawę z tego, że jest to niebezpieczna interwencja. Nie ma jednak innego wyjścia. – podsumował – W tym przypadku choroba jest lekooporna, pozostaje zatem tylko neurochirurgia.

Wyszłam z gabinetu. Przytuliłam się do Zbyszka. Podczas tej wizyty dotarło do mnie wreszcie, że od kilku miesięcy, odkąd dentysta postawił diagnozę a leki okazały się nieskuteczne, wszyscy lekarze proponują mi ingerencję w moją głowę. Bałam się. Wszyscy powtarzali też to samo.., że tego typu operacja wiąże się z dużym ryzykiem. Mikrodekompresja to działanie bardzo blisko pnia mózgu. Mały błąd i zostanę warzywem.

Łzy pojawiły mi się w oczach. Spojrzałam na Zbyszka. Pytał, słuchał i wiedziałam, że pomimo wszechogarniającego mnie strachu, nie mogę mu powiedzieć o tym, jak bardzo tak naprawdę się boję. Powstrzymałam łzy. Przekręciłam kluczyk w samochodzie i zaczęliśmy wracać do domu.

Następnego dnia umówiłam się na prywatną wizytę do radiologa.