Mijają kolejne dni. Cały czas boli mnie głowa. Myślę o podejrzeniach związanych z nowotworem układu pokarmowego. Mimo to, staram się żyć i pracować. To bardzo trudne… Przy życiu trzyma mnie Zbyszek, rodzice, praca, pisanie tego bloga, marzenia…
Szukam pozytywnych punktów na mapie dnia. Dzisiaj takim punktem jest rozmyślanie o nowym samochodzie. Nasze stare autko ma piętnaście lat i coraz częściej odwiedzamy mechanika. Na naprawy potrzebujemy coraz większych sum, coraz częściej. Chyba przyszedł czas na zmianę.
Wczoraj byliśmy w salonie i dostaliśmy ofertę leasingową. Marzę, żeby udało nam się spiąć budżet. Myśli o nowych „czterech kółkach” napawają mnie szczęściem. Jest jednak kilka powodów, dla których nie powinniśmy nic kupować. Jednym z nich jest umowa jaką zawarłam ze Zbyszkiem kilka miesięcy temu.
Umówiliśmy się, że dostanę samochód, jak będę zdrowa…
Że będzie to taki prezent od Zbyszka, w nagrodę za zwycięstwo na nowej drodze życia…
Ale dzisiaj myśli o samochodzie powodują we mnie uśmiech. Odrywają od myślenia tylko o neuralgii. Chciałabym żyć i myśleć o takich prozaicznych sprawach, jak samochód, praca, dom, malowanie, szycie, projektowanie… Jest tyle rzeczy, które mogłabym robić…