Boję się. Za chwilę będę miała wykonywaną gastroskopię i kolonoskopię. Nie wiem dlaczego, ale boję się wyników tych badań…
Jesteśmy w prywatnym szpitalu. Personel jest bardzo przyjaźnie nastawiony, co nieustannie mnie dziwi… Zadziwia uśmiech na twarzy pielęgniarki, która przygotowuje mnie do badania. Zadziwia ciepłe słowo od lekarki, która będzie przeprowadzała badania.
Leżę na stole zabiegowym. W nosie umieszczono mi rurkę z tlenem. W dłoni, tkwi już wenflon przez który zaczyna sączyć się płyn z kroplówki. Na klatce piersiowej anestezjolog przypina mi EKG do kontroli rytmu serca. Nagle czuję płyn w żyle. Przekręcam się na lewy bok i… już nic nie pamiętam.
Budzę się w szpitalnym łóżku, przykryta zieloną kołdrą. Obok mnie stoi stojak z kroplówką. Wstaję powoli, chwytam metalową rurkę i chwiejnym krokiem przechodzę do łazienki. Myję się i ubieram. Wychodzę na korytarz. Podbiega do mnie pielęgniarka.
– Pani już wstała? – pyta – myśleliśmy, że trochę dłużej Pani pośpi… O! – dziwi się po chwili – Widzę, że już się Pani umyła i ubrała. Co za wola walki! – dodaje.
Siedzę w gabinecie lekarskim. Czuję się trochę nieobecna. Cały czas wydaje mi się, że czegoś zapomniałam, że czegoś brakuje… Z rozmyślań wybija mnie Pani doktor.
– W kolonoskopii uwidoczniliśmy jedną, płaską zmianę. Pobraliśmy wycinek stąd i z kilku innych punktów. Na wyniki trzeba będzie poczekać trzy tygodnie. Wszystkie wstępne spostrzeżenia opisałam tutaj. – mówiła, wręczając mi dwie kartki – Polecam wycięcie zmiany w szpitalu na Szaserów.
Słyszę słowa, które wypowiada, ale nie do końca rozumiem, co mówi. Narkoza chyba cały czas jeszcze działa. Zbieram rzeczy i wychodzę z oddziału. Podchodzi do mnie Zbyszek. Śmieję się do niego trochę nieprzytomnie.
– Jakoś tak inaczej wyglądasz… – mówi.
– Inaczej? – pytam i nagle dociera do mnie, czego zapomniałam, czego mi brakowało po wybudzeniu – Nie czuję bólu! – oświadczam.
Przez pół godziny po zabiegu nie czułam bólu. Dopiero ten stan nieważkości uświadomił mi, że już od bardzo długiego czasu nie było sekundy, żebym nie czuła bólu lewej strony głowy. Żyję z nim ciągle.
To magiczne pół godziny to prezent od losu, wspomnienie mojego dawnego, prawdziwego życia.
– Jesteś teraz taka jak kiedyś – słyszę cichy głos Zbyszka nad sobą – taka jak kiedyś…