Już nie mogę dłużej. Nie mam siły, żeby żyć. Dzisiaj pierwszy raz czuję, że nie dotrwam do operacji. Ból jest wszechogarniający. Tępy i ostry zarazem. Uderza co kilkanaście sekund. Jestem zmęczona.
Patrzę w stronę okna. Ciemność wieczoru kusi swoim spokojem. Gdybym tam wyszła… poszła w tę przestrzeń do przodu, może przestałabym czuć cokolwiek. Zniknęłabym ja, ale zniknąłby też ten koszmarny ból.
Nie ma wokół mnie osoby, która miałaby jeszcze siłę mnie słuchać i trzymać za rękę. Choroba zniszczyła wszystko i wszystkich.
Spojrzałam w tej chwili wgłąb mieszkania. Na drugim końcu, przy biurku siedzi Zbyszek. Nie chce już słuchać, bo nie może mi pomóc…
Samotność w chorobie. Samotność i brak nadziei.