Obudziłam się na obchodzie. Była niedziela, więc przyszedł do nas jeden lekarz.
– Panie doktorze, mam jedno pytanie – zawiesiłam głos na chwilę – jedną obawę. Cały czas nie słyszę na lewe ucho. W ogóle, nic a nic. Czy to normalne? Minęło już kilka dni. Nic się nie zmienia.
– Przejdzie – usłyszałam w odpowiedzi.
Pisali do mnie ludzie, ale choć odrobinę byłam przytomniejsza, nie miałam nadal siły odpowiadać. Ten obowiązek scedowałam na Zbyszka. W ciągu dnia wpadli moi rodzice i żona mojego brata. Tata widział mnie pierwszy raz. Rozmawialiśmy. W pewnym momencie powiedział:
– Wyglądasz inaczej. Mówisz inaczej. Jest ogromna zmiana.
Byłam szczęśliwa. Martwiłam się trochę tylko tym lewym uchem, ale ufałam, że „głuchota” minie. Tata powiedział mi, że zrobią mi na pewno badania słuchu, sprawdzą o co chodzi.
Przyszedł Zbyszek.
Jaś wracał do mamy. Pierwszy raz w swoim, młodym życiu pokonywał tę podróż samodzielnie. Ten okres to wyzwania dla nas wszystkich.
Patrzyłam na Zbyszka i myślałam o tym, jak teraz będzie. W życiu, bez choroby. Mogło być tylko dobrze. Uśmiechnęłam się sama do siebie.