Poczułam uderzenie pioruna w mojej głowie…
Niejedno.
Trzy.
Ostatni raz był klasyką samą w sobie.
Niecałe dziesięć sekund.
Kilka wyładowań.
Ból, który zatrzymał mnie w pół słowa.
Minęło dwadzieścia osiem dni od operacji… Czy to oznacza, że operacja się nie udała? Czy mogę liczyć, że coś się zmieni? Że jednak objawy znikną?
Nadal nic nie słyszę na lewe ucho. Chyba powinnam się do tego przyzwyczaić. W jakimś sensie zaakceptowałam ten fakt. Jednak nie umiem pogodzić się z tym, że neuralgia wróci do mnie w całej swojej okazałości…
Cały czas mam w sobie marzenia o życiu bez bólu. O poranku, kiedy nie będę czuła żadnych dolegliwości. Kiedy rano nie pomyślę nawet o mojej, chorej głowie, o bólu… Marzę o normalnym życiu. Rozmowach o niczym. Śmiechu. Przytuleniu Zbyszka lewą stroną twarzy…
Marzę… i staram się wierzyć.
Tylko czasem łzy płyną mi bezgłośnie po policzkach…