Kolejny dzień walczę z bólem. Już nie wiem czy moja zła passa trwa trzynaście czy siedemnaście dni… Przestałam liczyć. Wiem, że jestem wykończona. Mrowienie, pieczenie to standard i codzienność. Ale co jakiś czas mam tiki twarzy. Podskakuje wtedy cały policzek, nos, usta. Najgorszy efekt neuralgii to jednak wyładowania, pioruny w głowie. To taki ból, którego nie umiem opisać nikomu, kto go nie przeżył. Próbowałam wiele razy, ale wiem, że pomimo najszczerszych chęci nikt z moich bliskich nie jest w stanie tego zrozumieć. Może to dobrze, że nie wiedzą, nie czują tego co ja. Bo nikt na świecie nie zasługuje na taki ból.
Wczoraj moja przyjaciółka opowiedziała mi historię o pewnym staruszku, „sufim”, który przekazał jej słowa arabskiej mantry. Według religii islamskiej ma przynosić szczęście osobie, która ją wypowie… Więc powiedziałam cicho, ale na głos…
la illah wa allah
… ale dzisiaj boli nadal. Może na efekt trzeba jeszcze poczekać 😉