Budzę się z potwornym bólem głowy, z bólem czaszki z lewej strony, za uchem. Mam dosyć wszystkiego i nie mam siły walczyć i wierzyć, że coś się zmieni, że będzie lepiej.
Udaję przed ludźmi, przed klientami, przed rodzicami, przed Zbyszkiem…
Nie mam siły normalnie funkcjonować, żyć. Próbuję robić wszystko, co muszę, ale nie starcza mi sił, żeby zadzwonić do przyjaciółki. Mam wrażenie, żę wszyscy mnie opuszczają, bo ja się nie odzywam do nikogo, poza najbliższym otoczeniem. Sama prawdopodobnie bym się do siebie nie odzywała. Bo jak długo kontakt może trwać, jeśli jest jednostronny? Brakuje mi rozmów z przyjaciółką, spotkań… Brakuje mi siły na wszystko.
Jestem zmęczona.
Chcę wyzdrowieć albo zniknąć.