Minęło kilka dni od czasu mojego spotkania z Wybitną Panią Ordynator z jednej z najbardziej znanych Poradni Bólu w Warszawie.
Ból po jej interwencji, utrzymuje się na mojej, całej twarzy. Odczuwam wszystkie, możliwe dolegliwości twarzy. Mrowienie, pieczenie, nadwrażliwość, bolesność w miejscach spustowych nerwu trójdzielnego. Nadal boli mnie trzecia gałązka, która po operacji przestała całkowicie boleć. Czuję mrowienie w kąciku ust i na wargach, czego również od operacji nie czułam…. Boli mnie lewa połowa nosa, jakby był przecięty na równiutką połowę. Tego objawu też już nie było… Bolą potwornie zęby, boli nad okiem, pod okiem, koło oka…
Cały czas zadaję sobie pytanie, jak to możliwe, że o tym zapomniałam, że nie odczułam poprawy po operacji? Przynajmniej w sprawie dodatkowych efektów poza piorunami? Może właśnie dlatego, że pioruny trwały cały czas? Może dlatego, że były chyba silniejsze… A może dlatego, że nadal czułam mrowienie i pieczenie i trudno mi było zastanawiać się nad połowicznymi zmianami. Przecież miałam być zdrowa i na to czekałam…
Dzisiaj wiem, że po operacji mój stan się poprawił.
Dzisiaj wiem, że operacja trochę pomogła.
To jedyny dobry punkt na mapie zniszczeń, którą zafundowała mi Wybitna Pani Doktor specjalizująca się w uśmierzaniu bólu.
Chciałabym nie być złośliwa, ale jak mam to zrobić, kiedy od sześciu dni nie wytrzymuję we własnym ciele? Kiedy ogarniają mnie myśli o samounicestwieniu? Kiedy krzyczę, bo tak boli, że nie umiem się pohamować? Jak mam być niezłośliwa i rozumiejąca, kiedy ta Pani , teraz, najprawdopodobniej, pije sobie winko na werandzie czy tarasie przed swoim domem, spotyka z przyjaciółmi i miło spędza weekend a ja po jej kilku minutach „pomocy”, nie jestem w stanie się poskładać i myśleć o niczym innym, poza bólem?
Kim jest Pani Doktor? To była z jej strony głupota czy bezmyślność? Nonszalancja czy pycha?
Zacytuję słowa pewnego znanego klasyka… adekwatne do tej sytuacji.
„Jak żyć, Panie? Jak żyć…?”
Jestem wściekła na tę kobietę. Po prostu wściekła… Jeśli wszystko wróciło…
To było dla niej kilkanaście sekund bezmyślności. Jeden zastrzyk…
Dla mnie… CAŁE MOJE ŻYCIE.