Od czasu wizyty w poradni leczenia bólu jest ze mną bardzo źle.
Dzisiaj, wczoraj, przedwczoraj…
Chcę poczuć się zdrowa. Przez jeden dzień. Może dwa dni…
Chciałabym, żeby los podarował mi trochę szczęścia. Trochę życia bez bólu.
Próbuję walczyć dalej o siebie. Zapisałam się do byle jakiego neurologa z prywatnej przychodni, gdzie mam abonament i będę go prosić o skierowanie na rezonans (MRI). Mam nadzieję, że nie będzie stawiał oporu… Szczególnie, że samo badanie i tak będzie załatwiane poza tą placówką, w państwowym szpitalu. Tam gdzie miałam poprzednie MRI, u znajomego lekarza. Po prostu wiem, że tam będzie to dobrze zrobione i opisane przez radiologa, który już trochę przyglądał się mojemu mózgowi.
Kiedy będę miała w garści wynik rezonansu, pójdę porozmawiać z neurochirurgiem. Nie tym, który przeprowadzał moje operacje, tylko z jego kolegą, doktorem K. Pracują w tym samym szpitalu onkologicznym na Ursynowie. Na tym samym oddziale. Tylko specjalizują się w innych przypadkach. To on skierował mnie do Profesora M. Bardzo go lubię, za to, że jako jeden z niewielu słucha i rozmawia. Tłumaczy i pyta. To rzadkość na „rynku medycznym”. A ja potrzebuję rozmowy. Mam podejrzenia, że oprócz bólu nerwu trójdzielnego, boli mnie też naczyniak. Jest umiejscowiony z lewej strony.
Po lewej stronie życia… Jak zawsze.
Może po zobrazowaniu mózgu będzie wiadomo coś więcej…Na razie mozolnie ruszam w kolejną drogę po zdrowie. Oby tym razem coś to zmieniło.