Dzień 14.

Obudziłam się dzisiaj rano i… Byłam spuchnięta. Mimo to poszłam do lodówki i psiknęłam poranną porcję Sativex’u. Położyłam się z powrotem, bo byłam strasznie zmęczona. Nagle zaczęłam się dusić. Łzy płynęły mi z oczu a same oczy spuchły dramatycznie. Kiedy oddech trochę mi się uspokoił, zasnęłam. Spałam dwie godziny. Obudziłam się z potwornym bólem głowy. Byłam nadal spuchnięta. Moja warga była olbrzymia a skóra zaczerwieniona. Całe ciało mnie swędziało. Poszłam do Zbyszka.

Kochanie, ja chyba jestem uczulona na tę marihuanę. Spuchłam, duszę się, z nosa i oczu mi cieknie… – zawiesiłam głos – Chyba nie mogę tego dłużej brać… Chyba jestem uczulona…
Nie bierz – usłyszałam w odpowiedzi – Trzeba to przerwać.
Ale… Może powinnam skonsultować to z lekarzem?
Przeczytamy ulotkę i podejmiemy decyzję.

Z ulotki dowiedzieliśmy się, że można przerwać dawkowanie Sativex’u bez żadnych przygotowań. Jeśli chciałabym wrócić do leczenia, wystarczyłoby zacząć od dawki, przy której miałam najmniejsze objawy uboczne a najlepsze rezultaty przeciwbólowe. Problem polega na tym, że podczas leczenia marihuaną ból nie przeszedł. Ani jeden dzień nie był od niego wolny.

Mój lekarz wraca w piątek, wtedy skonsultuje z nim tę sytuację i zobaczymy czy i co wymyśli.

Na razie przerwałam dawkowanie. Po paru godzinach czuję się odrobinę lepiej, chociaż mam ból i pioruny i nadal jestem spuchnięta. Skończyły się łzy i katar. Nie duszę się już tak strasznie. To duża ulga.