Wiję się z bólu. Pełzam po ziemi prosząc o litość. Błagam o ulgę i brak bólu.
Cierpienie uszlachetnia mawiają niektórzy. Może uszlachetnia, ale nie takie cierpienie. Zbyt długie i silne powoduje tylko apatię, poczucie bezsilności, strach, upadek…
Chcę żyć, ale tak już nie potrafię. Zmuszam się żeby przeżyć kolejną minutę, godzinę, dobę, czekając na lepszy czas, żeby odetchnąć… do następnego razu.
– Ból. Ból. Ból – powtarzam w myślach.
– Kocham CIę, ale nie daję rady – szepczę do Zbyszka dzisiaj rano – Pomóż mi albo zabij – kończę a On patrzy na mnie bezradnie i nic nie mówi.
– Jestem okrutna – myśle za chwilę – Nie powinnam… ale nie umiem inaczej, bo ból odbiera mi zdrowy rozsądek i myślenie.