Przyjaźń.

Kiedy umówiłam się na konsultację w Berlinie, zapytałam moją przyjaciółkę czy mi pomoże? Ona mieszka teraz w Brukseli, wcześniej przez długie lata żyła w Stanach. Jej angielski jest idealny, mój bardzo kulawy. Potrzebuję kogoś, kto pomoże mi podczas rozmowy z niemieckim neurochirurgiem.

Proszenie o coś nie jest ani łatwe, ani przyjemne. Zazwyczaj, kiedy mam problem, w którym potrzebuję pomocy, najchętniej zrezygnowałabym ze sprawy. Lubię pomagać, ale nie lubię prosić. Trochę to dziwne… A może nie… Może łatwiej jest dawać niż brać? W przypadku konsultacji za granicą, nie miałam jednak wyjścia. Kogoś musiałam znaleźć. Ktoś musi mi pomóc, bo sama nie dam rady.

Moja przyjaciółka jest zajętą osobą a taki wyjazd zajmuje trochę czasu i siły. Mimo to nieśmiało zadałam jej pytanie, obwarowując moją prośbę milionem zdań typu:
– Jak nie masz w tym terminie czasu, to powiedz… Nic na siłę.
– Jak masz dużo zajęć, też zrozumiem.
– Jak nie możesz z jakichkolwiek względów, też wszystko będzie w porządku.
– W ogóle to głupio mi prosić o to wszystko…

W odpowiedzi usłyszałam:
– Nie ma sprawy. Zorientowałam się już w możliwościach transportu, najlepszy wydaje się być samolot. Jeżeli kupimy bilety teraz, będzie niedrogo. Oczywiście, że Ci pomogę.

Łzy stanęły mi w oczach. Dla mnie to wielka rzecz. Przyjaźń to wielka rzecz.