Widziałam się z moją przyjaciółką. Na co dzień mieszka w Belgii, co nieustająco mi się nie podoba 😉 Egoistycznie wolałabym, żeby była tutaj, w Polsce, na miejscu, blisko… Ale rozumiem ją. Tam ma inne warunki życia a za Polską nie tęskni, bo połowę lub może nawet większość swojego życia spędziła za granicą.
W trakcie naszego spotkania powiedziała jedną rzecz, która utkwiła mi w głowie, że „w Polsce ludzie, żeby złapać ze sobą kontakt, muszą opowiedzieć sobie nawzajem coś ponurego, smutnego, złego, coś co ich boli.” Rzeczywiście coś w tym jest. Lubimy narzekać.
Zastanawiam się czy ja też lubię, czy też jest to kwestia zmęczenia bólem. Chciałam szukać rzeczy dobrych, optymizmu w chorowaniu, tymczasem ciągle piszę o tym jak mi źle. Dlaczego tak trudno znaleźć mi coś dobrego? Dlaczego nie znajduję wyjścia z sytuacji? Powodu do uśmiechania się, pomimo…?