Brakuję mi mojego, własnego uśmiechu. Przez ból, od lat, nie śmieję się normalnie. Nauczyłam się uśmiechać oczami. Mój dzisiejszy uśmiech to tylko lekko drgający kącik ust. Kiedy zdarza mi się zaśmiać, trochę głośniej, trochę szerzej, Zbyszek mówi: – Bardzo tęsknię za Twoim śmiechem. Ja też tęsknię… Tęsknię za prawdziwą radością na twarzy. Tęsknię za chwilami, kiedy „zwijałam się” ze śmiechu. Tęsknię za swoją twarzą skąpaną w radości. Tęsknię za tym uczuciem niekontrolowanego (przez ból) śmiechu. Bo zawsze uwielbiałam…Continue reading Nie–uśmiech.
Błagam.
Ból mnie przerasta. Jest większy i silniejszy ode mnie. Czuję jak opadłam na kolana i błagam tylko o litość. O jedną godzinę wytchnienia. O chwilę zapomnienia. O to, żebym mogła myśleć o rzeczach zwykłych. O to, żebym mogła się śmiać całą sobą. O to bym mogła dać to wszystko, co zostało we mnie uwięzione przez ostatnie siedem lat… Błagam o litość… o chwilę prawdziwego życia.
Mam ochotę się poddać…
Znowu dopadł mnie ten okropny, ciągły ból. W lewym uchu słyszę tylko nierówne pulsowanie krwi i szum… Przez głowę przechodzi pręt z bólem. Dokładnie wyznacza trajektorię drogi nerwu trójdzielnego… Wiedziałam, że tak będzie. Kiedy obudziłam się na chwilę w nocy i poczułam, że boli potwornie… Wtedy zrozumiałam co mnie dzisiaj czeka i chciałam, żeby ranek nigdy nie nadszedł. Chciałabym wziąć jakąś pigułkę, środek, który spowodowałby, że odleciałabym do innego świata. Dzisiaj mogłabym chyba wziąć…Continue reading Mam ochotę się poddać…
Cisza i burza.
Po dwóch dniach niesamowitego cierpienia trochę mi odpuściło. Niby jest lepiej, ale nadal czuję ból neuralgiczny. Rany na głowie się goją. To dobrze. Mimo to zaczynam się martwić. Jutro mijają dwa tygodnie od operacji a ja nadal walczę z bólem. – Trzeba czekać – mówi do mnie Zbyszek – To jeszcze zbyt krótki okres. Będzie dobrze, zobaczysz… – Wierzysz w to? – pytam ciągle – Naprawdę w to wierzysz? –Tak. Wieczorem położyłam się.…Continue reading Cisza i burza.
Dom.
Ból. Ketonal zapisany w szpitalu nie wystarcza. Czuję ból czaszki. Ból twarzy. Ból oka… Nie wytrzymuję. Staram się spać, ale nie mogę. Przekroczyłam granicę, próg swojej wytrzymałości. Chciałabym nie istnieć. Leżę i staram się nie oddychać, żeby nie poruszać głową. Mam dość. – Ile jeden człowiek może znieść? To jest już chyba ponad moje siły. Nawet płakać nie mogę, bo boję się, że będzie bolało jeszcze bardziej. Obok mnie jest Zbyszek. Stara…Continue reading Dom.
Szósty dzień…
Obchód. Znowu nie zabrali mojej karty. – Muszę stąd wyjść. Czas do domu – wyszeptałam cicho sama do siebie. Wstałam i wolno poszłam w kierunku pielęgniarek. Stanęłam na chwilę i zobaczyłam oddziałową. – Co Pani potrzebuje Pani Olu? – spytała z uśmiechem. – Czy jest szansa, żeby udało mi się dzisiaj wypisać? – Na pewno? – oddziałowa spojrzała na mnie uważnie – Na pewno chce Pani tego? – Tak – odpowiedziałam od razu – Czas…Continue reading Szósty dzień…
Piąty dzień.
– Powinnam dzisiaj wyjść – pomyślałam – Nie mam siły – dodałam po chwili i przewróciłam się na drugi bok. Ciągle było mi niedobrze. Nie byłam w stanie nic przełknąć. Dostawałam morfinę, tramal, ketonal, pyralginę, zastrzyki przeciwwymiotne, kroplówki odżywcze… wszystko na zmianę. Czułam się jak składowisko leków. Obchód. Oddziałowa patrzyła na mnie z troską. – Dzisiaj Pani nie wyjdzie. – Dlaczego? – spytałam nieprzytomnie – Może jednak…Continue reading Piąty dzień.
Dzień po dniu…
Pierwszy dzień. Rano ratownik zdjął ze mnie zieloną fizelinę i ubrał w piżamę. Podał wzmacniającą kroplówkę i masę środków przeciwbólowych. Latałam w innej rzeczywistości. Kolorowe obrazy. Ludzie. Rośliny. Stwory i potwory. Wszystko mi się mieszało. Sen z rzeczywistością. Wyobraźnia przeplatała się z życiem. Zabrano mnie ta tomografię. Przyszła pielęgniarka z wózkiem. – Uda się Pani tutaj usiąść? – spytała. Nieprzytomnie spojrzałam na nią i próbowałam się poruszyć. – Pojedziemy na łóżku…Continue reading Dzień po dniu…
Re-operacja. Jeszcze raz…
To już dzisiaj. Za oknem wstawało słońce. Zadzwonił budzik. Poszłam pod prysznic. Wpakowałam ostatnie rzeczy do torby. Podjechała taksówka i… ruszyliśmy. Mijaliśmy znane punkty na trasie dom – szpital. Patrzyłam, jak migają za szybami samochodu. Patrzyłam na ludzi spieszących się do pracy. Patrzyłam na psy, na porannym spacerze. Na dzieci biegnące do szkoły… I jechałam. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, czy w tym dniu, mnie zoperują. Nie miałam przecież skierowania. Ale intuicja podpowiadała mi,…Continue reading Re-operacja. Jeszcze raz…
Jutro.
To już jutro. Godzina 14:39. Zadzwonił telefon. Odebrałam i usłyszałam głos w słuchawce: – Dzień dobry. Chciałabym potwierdzić jutrzejszą operację. – Tak. Potwierdzam – odparłam szybko. – W dokumentacji brakuje jedynie skierowania do szpitala. Rozumiem, że jutro Pani je przyniesie? – usłyszałam pytanie. – Skierowanie? Nie mam. Nic nie wiedziałam. Profesor sam mnie wpisywał na listę… – Bez skierowania Pani nie przyjmę. – Jest już późno… –…Continue reading Jutro.