Walka o sen.

O dziewiątej trzydzieści, po trzech i pól godzinie snu, obudziłam się znowu. Nie mogłam spać, chociaż byłam zmęczona. Poczułam, że boli mnie lewe oko, piątka i szóstka po lewej stronie… Z tyłu głowy, za uchem, czułam pojedyncze, małe wyładowania i… znany mi doskonale czubek głowy. Wszystko jakby w mini skali. Nie tak jak kiedyś, ale to był ten sam ból. Mały piorun neuralgii. Przyszedł do mnie Zbyszek. Łzy zaczęły mi cieknąć po policzkach.…Continue reading Walka o sen.

Nowa diagnoza. Kajetany.

Następnego dnia rano ruszyłam do Światowego Centrum Leczenia Słuchu. Jechałam tam ze współpracowniczką taty, bo on sam był trzeci dzień po zabiegu i dostał temperatury, gorzej się poczuł. W samochodzie zaczęło mi być niedobrze, ale w końcu, po niecałej godzinie, dotarłyśmy na miejsce. W głowie mi wirowało. Byłam zmęczona. Na szczęście zaopiekował się mną znajomy taty, załatwiał wszystko i przeprowadzał pomiędzy kolejkami. Tego dnia byłam mu za to ogromnie wdzięczna. Wiedziałam, że tak być nie powinno, że inni ludzie też…Continue reading Nowa diagnoza. Kajetany.

Pierwszy dzień w domu.

Obudziłam się z ogromnym bólem. Innym, normalnym, ale dużym. Wzięłam znowu Zaldiar. Zbyszek jeszcze spał, więc nie miałam jeszcze pod ręką lekarstwa ze szpitala. Chciałam, żeby odpoczął. Bolało cały czas, mimo to, byłam uśmiechnięta. Potem, powoli, dzień nabierał tempa. Chociaż byłam bardzo zmęczona i słaba, nic nie było w stanie wybić mnie z optymistycznego nastroju. Rozmawialiśmy. Śmialiśmy się. Zbyszek poszedł do apteki i sklepu. Łyknęłam Ketores, czyli ketonal…Continue reading Pierwszy dzień w domu.

Dzień, który miał odmienić moje życie.

Epizod.01 Obudziliśmy się po piątej. Prysznic. Pakowanie ostatnich rzeczy. Cisza. Pojedyncze słowa. Śniadanie dla Jasia, który spał smacznie z ręką zawiniętą na głowie. W końcu wyszliśmy. Było jeszcze ciemno. Taksówka stała z drugiej strony kamienicy. Było zimno. Dotarliśmy do samochodu i upchnęliśmy się na tylnym siedzeniu. – Jedziemy do kliniki neurologicznej – rzucił Zbyszek i ruszyliśmy. Patrzyłam na obrazki za szybą. Okazało się, że pomimo tak wczesnej pory na Trasie Łazienkowskiej jest…Continue reading Dzień, który miał odmienić moje życie.

Jeden dzień.

Został jeden dzień. Jutro operacja. Dzisiaj za pięć godzin idę do szpitala i… boję się. Wiem, co podpowiada mi rozum, ale moje emocje już dawno nie są racjonalne. Wczoraj wieczorem Zbyszek przytulił mnie wieczorem i mówił… Przypominał mi dlaczego to robię, jak inaczej może być, że to szansa na lepsze życie dla nas… A ja? Płakałam. Strach przed bólem… Przed tym, że się nie uda… Po prostu. Pójdę dzisiaj do szpitala. A jutro… Będzie to, co ma być.…Continue reading Jeden dzień.

Dwa dni.

Za dwa dni mam operację. Bardzo mnie boli lewa strona głowy. Co kilkanaście minut strzela piorun. Dzisiaj rano rozmawiałam z moją przyjaciółką, na skype’ie, bo nie ma jej tu, obok, w Polsce. Mieszka w Belgii. Bardzo mi jej brakuje w codziennym życiu. Na chwilę zapomniałam… Ale znowu jestem tylko ja, moje myśli i strach przed bólem. Pomyślałam teraz, że muszę mieć nadzieję. Nadzieję, że operacja się uda. Nadzieję, że zacznę wreszcie żyć normalnie. Nadzieję, że odzyskam…Continue reading Dwa dni.

Pięć dni.

Dzisiaj, w samo południe, odwiedziłam mojego dentystę. Zaczęła mi się ruszać koronka – lewa, górna piątka. Już na samą myśl o tym, że ktoś dotknie mojej, lewej, obolałej strony, robiło mi się zimno… Ale nie było wyjścia. Ruszająca się koronka podrażniała wszystkie połączenia w nerwie trójdzielnym. Nie mogłam ruszać szczęką. Mówienie sprawiało mi trudność, nie mówiąc o innych czynnościach. Za kilka dni operacja… nie mogłam zwlekać. Asystentka umówiła mnie z dnia na dzień,…Continue reading Pięć dni.

Sześć dni.

Zostało sześć dni do operacji. Wczoraj wieczorem zrobiłam coś, czego chyba robić nie powinnam. Obejrzałam film z dość dokładnym opisem przebiegu mikrodekompresji. Dwóch lekarzy opowiadało o poszczególnych etapach, dodatkowo pokazując na slajdach wszystko to, o czym mówili. Schematyczne rysunki nie wywołały we mnie takiej reakcji, jak ujęcia z przebiegu operacji, jakiegoś bezimiennego pacjenta. Najbardziej uderzył mnie moment, kiedy neurochirurg wycinał “dziurę” w czaszce… Fachowo mówi się na to kraniotomia. Chodziłam…Continue reading Sześć dni.

Siedem dni.

W niedzielę, kilka dni temu byłam u mojej przyjaciółki. Choruje na SM, od lat. Jednak dopiero od roku, może dwóch lat ma silniejsze objawy. Pojawiły się częstsze rzuty, które wpłynęły na jej możliwość poruszania się, na zmęczenie… Objawy, które ją przygnębiają, które odbierają chęć życia. Patrzę na nią i widzę, że się poddała. Jeszcze nie całkowicie, ale… Kiedyś miała energię, chciała dużo a może nawet więcej… Dzisiaj wykonuje minimum, które…Continue reading Siedem dni.

Osiem dni.

Zostało osiem dni. Osiem dni do operacji. Boli mnie. Nieustająco. Ciągle. Bez chwili wytchnienia. Drętwieje język, usta, policzek. Strzały atakują moje oko, nos, czubek głowy. Potwornie pali mnie ucho. Jestem na progu wytrzymałości. Zazwyczaj potrafiłam wstać rano i zmusić się do pozytywnego myślenia. Zazwyczaj potrafiłam znaleźć sens, żeby dalej walczyć. Dzisiaj… Ostatnio… Coraz trudniej odnajduję powody, dla których chcę żyć. Wolałabym usiąść i rozpłakać się. Dać…Continue reading Osiem dni.